Jak co rano, zaczęłam przygotowywać swoją 3- letnią córeczkę Julcię do przedszkola.

Trzeba się ubrać, uczesać, umyć ząbki no i oczywiście zjeść śniadanko.

Julcia najwyraźniej, jednak, nie bardzo miała ochotę na jedzenie…z reguły kogoś o tak niskim poziomie apetytu określa się mianem ‘niejadka’- jednak ja jako świadoma mama czuję i ufam jej wewnętrznym instynktom, inteligencji jej organizmu.

Wiem, że przychodzące obecnie na świat dzieci, jako że rodzą się w czasach wielkich energetycznych transformacji na Ziemi- nie potrzebują już tak wiele stałych pokarmów, by utrzymywać się przy życiu. Dzieci te, operują już na wyższych częstotliwościach naszego ludzkiego istnienia, a im one wyższe- tym zapotrzebowanie naszego systemu energetycznego staje się mniej wymagające, co w rezultacie możliwe że doprowadzi do życia opartego jedynie na płynach.

Nie odbiegając, jednak, od tego co chcę Wam przekazać- chciałam Wam powiedzieć, że jak chyba każda troszcząca się o swą pociechę matka i ja miałam moment, w którym automatycznie padły z mych ust słowa: ‘Juleczko musisz zjeść dużo, bo będziesz głodna w przedszkolu’

Innymi słowy- namawiałam ją, by najadła się ‘na zapas’….

 

Julka popatrzyła na mnie ze zdziwieniem- jakby chciała zapytać o co mi właściwie chodzi, w czym problem…?

Haha- ocknęłam się i ponownie odzyskałam świadomość 🙂

Przecież to moje, a nie jej- zakorzenione przekonania i lęki przejęły chwilową kontrolę nad naszą krótką wymianą zdań.

To ja żyję w nieświadomym lęku , obawą przed brakiem, przed tym że musimy akumulować w każdym aspekcie naszego życia…wszystko po to, by czuć się bezpiecznie, by mieć w razie potrzeby…;)

Jak wielu z nas żyje właśnie w taki, pozbawiony zaufania do życia, sposób na co dzień…?

Jak wielu z nas zupełnie nie jest tego świadomym…?

 

Moja córeczka, po raz kolejny przywróciła mnie do porządku, pokazała co się we mnie kryje, zademonstrowała co tak naprawdę znaczy wiara i głębokie zaufanie w to, że wszystko czego potrzebujemy jest nam zawsze dane…:)

I wiem, ktoś z Was, mógłby argumentować, że przecież ona jest za mała by w ten sposób myśleć, przewidywać, kalkulować…

A ja na to odpowiem, że przecież w tym właśnie cała rzecz! Ona jest jeszcze na tyle młoda, by nie dać się wciągać tym towarzyszącym wszystkim nas w dorosłym życiu- negatywnym, podszytym lękami, często zupełnie nielogicznym myślom.

Ona jest wolna, jak każde inne dziecko- od irracjonalnych obaw, martwienia na zapas, zaprzątania sobie głowy tym, co tak naprawdę niczemu nie służy i jedynie obdziera nas z życiowej energii.

 

Ta zwykła, codzienna sytuacja- wprowadziła mnie w głęboką zadumę, próbowałam sobie bowiem odpowiedzieć na pytanie:

Czy i ja byłabym w stanie żyć w taki beztroski, przepełniony zaufaniem do życia sposób?

 

Tak często powtarzam, że ufam życiu i bez wątpienia kieruję się tą wiarą w wielu aspektach mojego życia…

Jak, jednak, widać- ten proces samorealizacji, odkrywania siebie- nigdy się chyba nie kończy i jeszcze nie raz los zaserwuje mi, nam -sytuacje w których nagle doznamy podobnego przebudzonego olśnienia…momentu ‘acha’- w którym wyraźnie poczujemy, że mamy wciąż tak wiele do zrozumienia…a naszym nauczycielem z całą pewnością może być ktoś taki jak 3-letnia, na pozór- nic nie wiedząca jeszcze o życiu dziewczynka 😉