Życie Cię kocha.

Życie Cię kocha….wyszeptał cichy, pochodzący z wnętrza mego istnienia głos…

Niedzielny poranek…świergot ptaków zbudził mnie na długo zanim za oknem mojej sypialni zapanował tupot nóg przechodniów…

Zapalam nastrajającą do refleksji kamienną lampkę…moje dłonie błądzą w poszukiwaniu świecy i eterycznego olejku…

Coś mnie prowadzi…do samej siebie…

Przestrzeń mojej sypialni natychmiastowo nasyca się magią migającej świecy i aromatu unoszącego się w powietrzu zapachu wewnętrznego dziecka…

Sięgam po lusterko…

W odbiciu widzę ją…jej wciąż zaspaną twarz, czystość nie pokrytych jeszcze makijażem linii oczu…jej niewinność…

Kocham Cię…słowa te samoistnie płyną w kierunku spoglądającej na mnie dobrze znajomej mi twarzyczki…

Znam ją, zawsze była mi bliska…a jednak…gdy tak z nią po prostu jestem…łza za łzą rysuje mapę wszelakich bruzd i zagłębień mojej twarzy…aż w końcu- z miękkością opadają na otulającą me ciało satynową pościel

Kocham Cię…- powtarzam wciąż spoglądając w jej oczy….

A ona słucha spokojnie, lecz nie do końca przyjmuje, nie do końca wierzy temu, co tak naturalnie jest jej teraz dawane, na co nie musi w żaden człowieczy sposób zapracować…

Życie Cię kocha…szepczę dalej….

Moje ciało napełnia wzruszenie…kontury jej twarzy są tak bliskie, tak znajome, a jednak…tak w pewnym sensie obce…

Brałam ją za coś, co po prostu jest…nie doceniałam…

Przez tyle dekad żyłam u jej boku bez poczucia, że zasługuje choćby na moment mej prawdziwej uwagi, moment docenienia…

Przywykła do tego…a może….to tylko mnie tak się wydaje…bo przecież…jej serce tak mocno tęskni za spotkaniem ze mną kruchą i prawdziwą…

Po co to robisz…? To głupie i nic Ci nie da…- myśl niczym nieproszony gość wtargnęła pomiędzy mnie a nią…nie pytając czy teraz jest odpowiednia chwila…

Spojrzałam na ten zamysł, a moment w którym dałam mu swą uwagę ponownie oddalił mnie od piękna tej, która w pragnieniu dłuższej intymności czekała aż znów na nią prawdziwie popatrzę…aż znów zatopię się w jej czystej, tęskniącej za mym przytuleniem twarzy

Jestem już Kochana…wróciłam do niej…

Poczuła ulgę…a ja zdałam sobie sprawę…jak bardzo tęskni, jak pragnie, jak zabiega…o każdy kolejny moment sam na sam, o moją uwagę, bliskość, czułość, docenienie…słowo ‘kocham’….

Nagle przed moimi oczyma zaczęły wirować obrazy…wizerunki mężczyzn…tych, których myślałam, że kochałam, za którymi się uganiałam, którzy biegali za mną, których żebrałam o miłość…

Jak na projektorze życia- klatka po klatce widziałam…lecz nie jak niegdyś, ale głęboko i  prawdziwie …a łzy wzruszenia nie przestawały spływać po mej twarzy

Opuściłam ją…nie pamiętam już nawet kiedy…

Zapomniałam o Twojej wyjątkowości, o smaku Twego istnienia…o tym jaka Jesteś dla mnie ważna, jak Cię kocham…

Tęsknota i żal rozrywały Twe osamotnione serce…i szukałaś gdzie mogłaś…

Nie było mnie, więc szukałaś u nich…ale oni…sami żebrzący i niepewni- nie mogli dawać Ci tego, czego nie mieli…

Nie było mnie, więc szukałaś próbując zajeść, kupić, wykombinować, wziąć na litość….

Przepraszam, że tak długo mnie nie było…

Przepraszam Cię ukochana za te wszystkie dni, miesiące, lata mego uśpienia…za dekady zewnętrznych poszukiwań, zawierzanie mym lękom, oddawanie emocjom…

Przepraszam za mą desperację i wzmagającą się w wewnętrznej pustce podłość, gdy niezadowolona biegnąc obok sklepowych witryn przelotnie i oceniająco spoglądałam na Twe odbicie mijanych szyb i luster

Przepraszam, że me spojrzenia były tak powierzchowne…

Wybacz, że nigdy prawdziwie nie popatrzyłam w Twoje oczy…że się choć na chwilę na nich nie zatrzymałam…nie poczułam…

Przepraszam, że skazałam Cię na samotność…

…że odbierałam Ci nadzieję, gdy znów ktoś nie był mi w stanie dać bliskości, do której obie- jak na narkotykowym głodzie- lgnęłyśmy, zamiast karmić się ją wzajemnie i bez końca…

Przepraszam, że nie rozumiałam…

Teraz jestem Kochana…jestem i zawsze tu będę…

Tulić Cię i kochać, widzieć, być, bawić, koić, towarzyszyć…

Pragnę poznawać wszystkie nasze pragnienia…eksplorować zmysły, tańczyć z życiem, zgłębiać naszą miłość…

Pragnę Ci szeptać i  krzyczeć jaka Jesteś wyjątkowa, jak Cię cenię…

Jak bardzo kocham być tylko z Tobą, jak mnie nasycasz a ja Ciebie, jak jego miłość jest wolna i piękna, lecz nie niezastąpiona…

Pragnę gładzić Twe włosy, być zawsze przy Tobie…biegać z nim, gdy on biegnie, lecz nie czekać już nigdy, gdy go nie ma…bo mam Ciebie…

Ukoję Twe smutki, a Ty moje…

Pragnę świętować Twą radość, a Ty moją…

Nasycę Cię bliskością, dam całą siebie…jestem, będę zawsze gdy tylko zatęsknisz za mą obecnością, gdy zapragniesz wskoczyć na me kolana i opleść mą szyję swymi dłońmi, spojrzeć w zatopione w miłości życia oczy…zaśpiewać kilka linijek zlepku zmyślonych słów w rytm nuconej pod nosem melodii

Wskoczyć w kałużę, potarzać po trawie…w zadumie dłoń w dłoń usiąść przy kominku…słuchać mruku kota…

Dotykać Twe ciało…gładzić jego kontury, zwiedzać,  namiętnie eksplorować zakamarki naszej intymności…

A potem – całować Cię na dobranoc…i oddawać w jego ramiona…i mnie i Ciebie…pełne, bliskie, nasycone…by i on…obcując ze świątynią naszej miłości mógł pewnego dnia zrozumieć…i jak niegdyś my…w zaufaniu oddać tej ciepłej, boskiej ekstazie pełni ludzkiego doświadczenia…

Bo…życie Cię kocha.

CZUJESZ, ŻE TEN ARTYKUŁ PŁYNIE Z SERCA I ZBLIŻA CIĘ DO SIEBIE SAMEJ…?- PODZIEL SIĘ NIM, BY PORUSZYŁ SERCA TYCH, KTÓRZY TĘSKNIĄ ZA SOBĄ SAMYM…