cleaning

Bardzo często rozmawiam ze swoją przyjaciółką przez telefon. Choć mieszkamy obydwie w Londynie, to jednak ze względu na dzielącą nas dużą odległość- widujemy się jedynie raz na jakiś czas, a telefoniczny kontakt należy już prawie do naszej codzienności.

Znamy się od czasów, gdy byłyśmy nastolatkami, wiemy o sobie wszystko, o wszystkim rozmawiamy.

Z upływem lat- nasze regularne konwersacje podlegały ciągłej transformacji, dorastałyśmy a wraz z nami- tematy naszych rozmów, zwierzeń.

Myślę, że jest to całkiem naturalne- jednak- to niesamowite uczucie- tak się czasem zatrzymać i przypomnieć wszelkie dawne rozmowy, te teraz wydające się nieistotne a nawet bzdurne tematy- które niegdyś tak przeżywałyśmy.

Kilka lat temu, gdy ja wkroczyłam na ścieżkę rozwoju osobistego, gdy nagła pasja poznania i zrozumienia siebie- całkowicie zawładnęła moim codziennym życiem- był to moment, w którym brakowało nam jakby wspólnych tematów.

Trudno się zresztą dziwić, gdy jedna z nas, jak nakręcona, opowiadała o postępach jej wewnętrznej samoanalizy i duchowych przeżyciach, druga natomiast- wciąż koncentrowała swą uwagę na pojawiających się w jej życiu nieszczęściach , których ta pierwsza- już od dawna nie uważała za coś negatywnego 🙂

Nadszedł jednak dzień, kiedy ponownie zjednoczyłyśmy się w naszych życiowych rozważaniach, znowu zaczęłyśmy odbierać na tych samych falach, a nasze dyskusje przybrały zupełnie nowego, dużo poważniejszego, egzystencjalnego- można by powiedzieć- tonu czy zabarwienia.

Z wielką pasją, godzinami, omawiałyśmy kolejne dostrzeżone zależności -zakorzenionych w nas uwarunkowań, schematycznych zachowań, obserwowanych reakcji czy też przekonań.

Czasami rozmowy te przybierały niezwykle poważny charakter, kiedy indziej- przyprawiały nas o wybuchy śmiechu- gdyż nauczyłyśmy się nie brać siebie poważnie i żartować z dostrzeżonych w nas komicznych cech i zaprogramowanych postępowań.

 

Pewnego dnia, nie tak dawno temu- przypadkowo weszłyśmy na temat naszej codziennej rutyny.

Już po wymianie kilku zdań- rozbawienie przeszyło całe nasze ciała, bo uświadomiłyśmy sobie-  jakie jesteśmy żałośnie i nieopanowanie śmieszne w tych naszych niemal identycznych, codziennych, automatycznych próbach bycia w 100% perfekt.

Niesamowite jest również to, że dotąd nie byłyśmy do końca świadome faktu istnienia w nas tego typu zależności.

Wiedziałyśmy oczywiście, że lubimy mieć wszystko zrobione na przysłowiowy ‘tip top’- jednak dopiero po kilkunastominutowej wymianie osobistych doświadczeń- zdałyśmy sobie w pełni sprawę, że skoro cechuje je tak wielkie podobieństwo- być może jest jeszcze cała masa ludzi, którzy mogliby się z identyfikować z tego typu automatycznymi reakcjami.

friends

 

Jeśli należysz do jednej z nich- przyłącz się do nas i szczerze pośmiej z tej swojej (naszej) niepohamowanej rządzy bycia ze wszystkim- zawsze o kilka kroków do przodu 🙂

Jeśli nie zauważasz w sobie tego typu podobieństw- to i tak zachęcam Cię do przeczytania tego z życia wziętego artykułu oraz do późniejszego podzielenia się z nami w komentarzach-  swoimi własnymi, zabawnymi zależnościami na tzw. auto pilocie 🙂

Najważniejsze jest chyba- by nauczyć się śmiać z samego siebie, by dostrzegać swe komicznie wyglądające z boku niedoskonałości i nieszkodliwe obsesje.

Życie przestanie wydawać się nam takie nieustannie poważne i sztywne, a my sami nauczymy się większej akceptacji i miłości do samego siebie- czyli najważniejszej osobistości naszego życia 🙂

 

Osobiście znam jedną osobę- prawda mamo…?- która, niewątpliwie mogłaby przyłączyć się do wspólnego żartowania sobie na temat obsesyjno- kompulsywnego robienia wszystkiego na Teraz 🙂

 

A, więc, wstajesz rano i jak robot na autopilocie startujesz- nie odpuszczając sobie niczego!

Wypełnia Cię ciągłe poczucie obowiązku, jest przecież tyle rzeczy do zrobienia- tych samych co wczoraj, tych- które znowu trzeba będzie powtórzyć zapewne jutro i pojutrze i za tydzień, miesiąc, rok…:)

Trzeba się umyć, wymalować, wycisnąć sok z cytryny i wypić ze szklanką ciepłej wody, zmiksować zielony smoothie, wypić, zrobić śniadanie, zjeść, w międzyczasie wysuszyć i ułożyć włosy, ubrać się- TICK – lista podstawowa zamknięta, zadania wykonane w tempie natychmiastowym, czas na kolejne zajęcia 🙂

Dla tych posiadających dzieci- może to być ich umycie, ubranie i nakarmienie, przeplatane chwilowymi zmaganiami- w momentach ich sprzeciwu uczestnictwa- w tym z góry zaplanowanym schemacie codziennego funkcjonowania.

Nie ma co się im dziwić- są jeszcze młode, świeże, nie przesiąknięte programami zachowań, chcą być wolne i spontaniczne, dziwi je nasz ciągły pośpiech oraz zachowania a-la robot.

Wkrótce i one zakodują sobie wzorowane na nas zachowania robotyki i automatyki:)

laugh at oneself

 

Tak, więc, wykonujemy szereg czynności, codziennie tych samych, nie umiemy spocząć, odłożyć na potem, czy też po prostu ‘olać’ pewnej porcji zadań.

Nie możemy przełożyć koniecznego odkurzania, wytarcia kurzy czy też wymycia naczyń.

To by nas już całkiem wykończyło…

Od wysiłku niezbędnego do realizacji obsesyjnego porządkowania i trzymania się planu- o wiele gorsze zdaje się niezadowolenie wynikające z faktu niewykonania zadania 🙂

Nie byłybyśmy w stanie usiąść i się zrelaksować – mając świadomość kilku nieumytych leżących w zlewie talerzy, czy też nieogarniętego bałaganu.

Lepiej już się szybko zmobilizować, niż wewnętrznie cierpieć na widok kilku niewyrzuconych papierków z czekoladek.

Z zupełnym niezrozumieniem spoglądam na męża, który spokojnie zasiada na kanapie z pilotem w ręce- mało tego- naprzeciw niego stoi wyraźnie krzyczący o uporządkowanie stosik kilku luźno rzuconych czasopism, 2 wybrudzone kubki i klocki naszej Julki!

Nie jestem w stanie pojąć tego niepojętego nieprzejmowania się tak wielkim bałaganem!;)

Moja przyjaciółka, w tym samym czasie, podczas wizyty w domowej toalecie- nagle postanowiła wyszorować łazienkowe flizy, podłogę i ubikację.

Jej mąż, w tym samym czasie, zniecierpliwiony czekał w kuchni na poranną herbatę, nie rozumiejąc -dlaczego tak długo zajmuje jej wyjście do toalety.

Nie bujam z tymi przykładami-są jak najbardziej z życia wzięte, komiczne i mają w sobie wielką moc prowadzącą do samopoznania a następnie odpuszczenia sobie- choć raz na jakiś czas.

Gdy, dostrzeżemy, bowiem, tego typu zależności- możemy być pewni, że pod przykrywką komizmu- kryje się coś o wiele głębszego i odkrywczego.

Kiedy sobie to uświadomimy- to tak, jakbyśmy dostali kolejny klucz do wolności.

Jestem przekonana, że takie ciągłe bycie w 100% perfekcyjnym, to wykonywanie wszystkiego właśnie teraz- to sygnał tego, że w większości (lub wszystkich) aspektach swojego życia- nie umiemy, nie chcemy sobie odpuścić.

Gdy jeszcze dodatkowo widok naszego niewzruszonego sytuacją partnera, jego spokoje rozkładanie się na tapczanie- gdy mieszkanie ewidentnie wymaga szeregu zabiegów oczyszczająco- upiększających- jest kolejnym świadectwem na to, że mamy problem z wrzuceniem czasem na luz.

Co mam tutaj na myśli- otóż, wszystko to, co drażni nas w drugiej osobie- jest tak naprawdę odzwierciedleniem naszych własnych niedoskonałości (stłumionych części naszego Ja- cieni).

Uświadomienie sobie tego- to potężna realizacja, która przyczynia się do zrozumienia siebie, akceptacji siebie i partnera oraz w rezultacie do znacznego polepszenia jakości wszelkich relacji międzyludzkich.

Pracuję obecnie nad niezwykle skutecznym i szczegółowym szkoleniem, które ma na celu usprawnienie codziennego funkcjonowania związków partnerskich. Tematyka cieni jest jednym z najważniejszych działów zawartych w tym obecnie przygotowywanym dla Was materiale.

Nie jestem w stanie wystarczająco podkreślić ważności procesu świadomego przyglądania się swoim własnym kompulsywnym zachowaniom i reakcjom. Każda z nich kryje w sobie wielki potencjał całkowitej transformacji życia na dużo lepsze i spełnione.

 

Dlatego też zachęcam Was do luźnego, żartobliwego podejścia do własnych niedoskonałości, do ich ‘szpiegowania’, do znalezienia bliskiej osoby, z którą bezkarnie będziecie mogli wytykać sobie wszelkiego typu niedociągnięcia.

Czasem, bowiem, coś co znajduje się tuż pod naszym nosem- jest przez nas całkowicie niezauważane.  I warto mieć kogoś zaufanego, kto w delikatny lub też zabawny sposób nieco przybliżyłby nam coś, co jest głęboko zakorzenione w naszej podświadomości.

normal_przyjaciele

A jeśli na razie nie bardzo wiesz, kto mógłby stać się dla Ciebie takim właśnie kompanem- nic prostszego- skorzystaj z regularnie pojawiających się na moim blogu artykułów.

Zapewniam Cię, że ja nie mam najmniejszych oporów, by szukać, szperać i wytykać sobie oraz Wam wszystkim- tego, co niejednokrotnie przyprawia mnie o nieustający chichot czy nawet wywolujacy ból brzucha śmiech 🙂