Afirmacja- nie zawsze pozytywna wibracja.

Przez ponad trzy dekady życia żyłam jak większość z nas zanim prawdziwie zrozumie co oznacza szczęście i jak być szczęśliwym.

Kiedy nadszedł dla mnie czas przesytu codzienną sinusoidą emocjonalno- mentalnych zmagań- zaczęłam szukać innej jakości życia, a raczej- sposobu ucieczki od bólu i zatrzymania radości.

Szczęście bowiem kojarzyło mi się z przebywaniem w pożądanych emocjach oraz trzymaniem na wodzy tych, które zadawały dyskomfort.

Jak mało wówczas wiedziałam…nie miałam pojęcia o tym, czym jest bezwarunkowa miłość…                       a każde jej wyobrażenie wiązało się z wizerunkiem pozytywnych emocji oraz brakiem myśli.

Nie muszę chyba dodawać jak wiele proponowanych praktyk współczesnych ścieżek przebudzenia wskazuje na afirmowanie pozytywnego myślenia. Tego typu duchowy czy rozwojowy zabieg nie jest jednak ostateczną wolnością, lecz jedynie nowym, jakościowo lepszym typem programowania.

Nie twierdzę, że nie niesie on w sobie korzyści. Z pewnością o wiele przyjemniej jest patrzeć przez pryzmat okularów w kolorze tęczy niż szarości. Należy zadać sobie jednak kluczowe pytanie- czy chcesz po prostu poczuć się emocjonalnie lepiej, czy też pragniesz życia w wolności i bezwarunkowej miłości…?

W moim własnym doświadczeniu na co dzień odkrywam, iż przekierowywanie swej uwagi na pozytyw ma sens dopiero z miejsca, w którym wypełnia nas pewien stopień samoświadomości, a co za tym idzie- otwartości na całokształt doświadczeń swego życia- zarówno tych wewnętrznych jak i zewnętrznych.

Z kąd taki wniosek?

Kiedy bez uprzedniego rozpoznania siebie, usilnie próbujesz przesterować swą uwagę na widzenie szklanki na wpół pełnej zamiast- jak dotąd- pustej- nieświadomie uciekasz od tego, co chce być zauważone, negujesz zranione, zacienione miejsca swojego jestestwa.

W zależności od preferowanego nurtu wiedzy- owe zranione miejsca określa się między innymi jako: wewnętrzne dziecko w psychologii, cień w popularnej terminologii Jungowskiej czy też ogólnikowo jako zlepek akumulowanej od dawien dawna energii lęku.

Zwał jak zwał- z obserwacji i indywidualnych doświadczeń wielu z nas wynika, iż bez dostrzeżenia i otwartego połączenia z wypieranymi do tej pory częściami emocjonalno-mentalnej struktury- bardzo trudno jest prawdziwie wyjść poza własne uwarunkowania oraz jak określam to dla potrzeb prowadzonego na łamach duchimaterii programu- wspinać po Oktawach Miłości.

Paradoksalnie- kiedy zaczynasz pozwalać sobie na pełnię przepływających przez Ciebie myśli                      i emocji, kiedy otwierasz się na całokształt ludzkich okoliczności- rozpuszczasz w sobie generujący cierpienie opór, a to z kolei prowadzi do zanikania w Tobie potrzeby jakichkolwiek modyfikacji obecnego doświadczenia.

Upraszczając:

Kiedy stawiasz opór napawającym Cię dyskomfortem doświadczeniom- ból staje się Twoim cierpieniem, a Twoje życie nie jest spełnione.

Kiedy z miejsca owego oporu próbujesz wcielić w swe życie pozytywne afirmacje (lub inne pokrewne praktyki)- nieświadomie uciekasz od tego, co chce się poprzez Ciebie wyrazić, co chce być dostrzeżone i tym samym uwolnione (różnorakie formy lęku i zaniżone poczucie własnej wartości).

Kiedy natomiast na drodze samoświadomości wybierasz, by stopniowo otwierać się również                         i na ciemne strony swojego istnienia (co może zdawać się proste, lecz w praktyce wymaga nie lada zaangażowania i konsekwencji)- rozpuszczasz w sobie opór przed tym, co i tak Jest…a to z kolei przynosi ulgę oraz wzrastające zadowolenie z życia, ot tak bez powodu (czyli miłość).

Gdy opór jest konsekwentnie roztapiany- z pod jego pokrywy wyłania się nie dostrzegana dotąd radość i miłość życia oraz samoistnie zanika potrzeba korekty czegokolwiek w  Twoim życiu.

I tutaj oto kreuje się piękna przestrzeń kolejnego paradoksu ludzkiego istnienia: Gdy zanika potrzeba wszelakiej modyfikacji- samoistnie otwierasz się na coraz to lżejsze, rezonujące z Twoim sercem człowiecze doświadczenia.

Jak widzisz- w powyższym opisie w naturalny sposób zanikła też potrzeba stosowania jakichkolwiek transformujących praktyk, gdyż wypływająca na powierzchnię Twego jestestwa miłość sama przekierowuje Cię na drogę życia w harmonii i spełnieniu.

Od czego więc zacząć?

Przede wszystkim od siebie. Od uważności Twego wewnętrznego świata i coraz to bardziej otwartego praktykowania przebywania w tym, co się w Tobie obecnie dzieje.

Pojawia się lęk, smutek, złość, rozżalenie- to tylko jedne z przepływających przez każdego z nas energii, które warto dostrzec i otulić swą pozbawioną intelektualnych prób zrozumienia akceptacją.

Możesz też oddać głos swoim boleściom. Zapytaj,  a potem po prostu wysłuchaj- żalu i lęku swego wewnętrznego dziecka, pokaż że jesteś i zawsze będziesz tu dla niego.

Naucz się rozpoznawać swe uwarunkowane oraz pochodzące z Twego serca reakcje i zachowania, a następnie coraz częściej wybieraj, by podążać za płynącą z Twojej Duszy melodią.

Z miejsca tak poszerzonej już świadomości afirmuj, doceniaj, celebruj preferowaną świetlistą stronę życia lub jeśli wolisz- nie rób niczego poza coraz to głębszym otwarciem się na przepływającą przez Ciebie pełnię życia…

Twa otwartość i zaufanie to właśnie ta długo poszukiwana przez Ciebie i przeze mnie bezwarunkowa radość i miłość życia.

Powodzenia!

 

Jeśli czujesz, że potrzebujesz wsparcia na drodze do swojej wolności i miłości- zarezerwuj ze mną indywidualną sesję wysyłając email na sylwia@duchimateria.com