Wszyscy szukamy centrum swojego labiryntu. Tego miejsca spokoju, harmonii, spełnienia, klarowności, rozwiązania wszelkich problemów.
Przemierzając kolejne zawiłości własnej psyche, poprzez doświadczenie tego, co trudne, desperację poszukiwanego szczęścia, różnorakie wyobrażenia i spotkanie z mającą swoje własne scenariusze rzeczywistością- chcąc się chcąc dojrzewamy.

Nasza dojrzałość to wgląd poza dotychczasowo przysłaniającą nam oczy kurtynę horyzontu  tego co możliwe. Krok za krokiem, moment za momentem przekonujemy się,  że w życiu jest więcej niż to, co uznawaliśmy dotąd za siebie. Uczymy się otwierać na nowe.

Przez długi czas nasze poszukiwania są ukierunkowane na zewnątrz. W życiowych okolicznościach, innych ludziach, sukcesach i innych zjawiskach- doszukujemy się tego trwałego miejsca wytchnienia i zadowolenia.

Lecz na trwałe nigdy go tam nie znajdujemy.

Z jakiegoś powodu- by prawdziwie zwrócić się ku sobie- musimy najpierw wyczerpać szereg różnych opcji, przypływów nadziei, chwilowej ekscytacji i następujących po niej rezygnacji, bezsilności, frustracji.

Dopóki wystarczająco wiele razy się nie podniesiemy i znów nie spróbujemy- będziemy wciąż wznosić się na kolejnej tafli nadziei. A ona- nie pozwoli nam otworzyć się na to, co najważniejsze- na ten moment, tą rzeczywistość, na siebie.

Nadzieja tworzy iluzję, dodaje też otuchy- to fakt, ale z natury jest sztucznym, pustym tworem. Mawia się, że umiera ostatnia. A ja myślę, że ona nigdy do końca nie wygasa, ale gdy jest już mocno wyeksploatowana- oddaje nas w ręce życia, zaufania- bo to ostatnia nadzieja nadziei.

I tak odnajdujesz siebie, a raczej- rozpoznajesz co Tobą nigdy nie było, otwierasz się na esencjonalną prawdę poza mentalną bańką wyobrażeń i projekcji.

Prawda jest tu, gdzie zatrzymujesz się w końcu w sobie i przyjmujesz niepewność tego życia.

Kiedy to robisz- jesteś w centrum swojego wszechświata, w centrum labiryntu własnej psychiki, w której spotykasz się z samą sobą, z całym swoim mrokiem i słodyczą

Centrum Twojego labiryntu to Ty odarta z iluzji, nadziei czy oczekiwań

To miejsce, w którym zalewają Cię wielobarwne lęki, głosy przeszłości, proroctwa kolejnej chwili

To przestrzeń, w której mieszają się emocje, panuje chaos- ale nie Ciebie, lecz tego, co przez Ciebie przepływa, z czym niepotrzebnie się identyfikujesz

Nie ma tu żadnych gwarancji, intelektualnej pewności- prócz tego, że tu na pewno żyjesz w swojej pełni, doświadczasz pełni życia, chwili, siebie

Nie jest to więc gwarancja niczego co będzie, ale witalność, puls, oddech, obecność- tego, co jest

Czyż można pragnąć więcej? Czy ktoś jeszcze potrzebuje czegokolwiek, gdy jest w pełni?

I tak też- ku zdziwieniu umysłu- w centrum swojego labiryntu- nie spotykasz zbawcy, niezastąpionej metody, recepty na szczęście- spotykasz tu siebie, w całej swojej okazałości

Przeraża Cię i ekscytuje to spotkanie

Część Ciebie chce uciekać, a część- spogląda z ciekawością, bo jest już gotowa, by tu być

I nagle rozumiesz, że całe życie szukałaś tylko siebie- ale nie ‘jakiejś’, specjalnie zmodyfikowanej, ulepszonej

Ale siebie w pełni, ze wszystkim co dzieje się w Twoim wnętrzu i dookoła Ciebie

Centrum Twego labiryntu to spojrzenie na swoje radości i lęki

To objęcie sobą wszystkiego, co się w Tobie wynurza i zanika

Wszystkich próbujących sterować Tobą, wyuczonych mechanizmów

Poza nimi- rozpoznajesz siebie, wiesz że masz wybór

I w świadomości tej- coraz częściej wybierasz siebie, poza nawykiem, poza umysłem

Tak delektujesz się pełnią różnorodności, tak kochasz się z życiem

A umysł raz- wciąż bojąc się, raz- fascynując- pozostaje w zdumieniu i zachwycie

Pozwalasz mu na to wszystko, ale już za nim nie idziesz

Bo znalazłaś siebie- pełną, kompletną- w centrum swojego labiryntu odnalazłaś siebie

I tak się dzieje