Wstajesz rano zadowolony/-a, bo wiesz, że masz wolny dzień.
Przez pierwsze kilku minut po przebudzeniu rozkosznie przeciągasz się w cieplutkim łóżku i delektujesz cudownym uczuciem możliwości nie robienia niczego.
Po chwili, jednak, uaktywnia się w twojej głowie jakiś podstępny głosik- który szepcze, że
musisz wykorzystać ten dzień na coś konstruktywnego, na coś, na co nie masz zazwyczaj czasu….
Rzeczywiście- myślisz sobie- powinnam chyba zrobić dziś coś, co sprawi, że ten dzień nie będzie stracony.
Tylko czym powinnam się zająć…?
Od tygodni nie otwierałam nagromadzonej sterty korespondencji, już dawno powinnam odpisać znajomym na otrzymane od nich maile, przydałoby się skosić trawę w ogrodzie, pójść do fryzjera i na zakupy, no i jeszcze muszę poszperać w internecie i zarezerwować hotel na zbliżający się wielkimi krokami wyjazd…
A co z moimi ćwiczeniami? Z przyrządzeniem super zdrowej potrawy na obiad? Z medytacją? Z czytaniem ulubionej książki i wyjściem na dotleniający spacer…?
No i przede wszystkim- co z moim planowanym odpoczynkiem…?!
Lista twoich ‘koniecznych do zrobienia’ rzeczy nieustannie rośnie, a wraz z nią- narasta w tobie napięcie i stres przez niemożnością zrealizowania tego wszystkiego na raz.
A więc to byłoby na tyle, jeśli chodzi o relaksujący bezczynny poranek….
W przeciągu niespełna kilku minut- z super zrelaksowanego leniuchowania, zdołałaś wkroczyć w stan podwyższonej aktywności umysłowej oraz podenerwowania.
Nic się, co prawda, nie zmieniło- jednak w twojej głowie odbyło się już wszystko, co nie tylko postawiło cię w natychmiastowym stanie gotowości, ale również całkowicie zburzyło błogą wizję dnia poświęconego na ‘nic nierobienie’.
Być może taki scenariusz nie jest ci wcale obcy?
Być może niejednokrotnie czułaś/-eś się całkowicie przytłoczona/-y ogromem- koniecznych w twoim przekonaniu- do zrobienia czynności.
Gdzie, więc się podział, ten długo wyczekiwany wolny dzień?
Osobiście, muszę przyznać, że w moim przypadku- niezmiernie trudno pozwolić mi sobie na takie całkowite nic nierobienie.
Przez długi czas- byłam z siebie wręcz dumna- że cechuje mnie ta nigdy nieustająca aktywność.
Ostatnio- jednak – zdałam sobie sprawę, że jak z każdym schematycznym zachowaniem- i tutaj kryje się coś, co świadczy o zakamuflowanych w mojej podświadomości emocjach.
Ponieważ- jak już wiecie- uwielbiam identyfikować oraz analizować istniejące w wielu z nas uwarunkowania- postanowiłam bliżej przyjrzeć się tej mojej ciągłej potrzebie działania.
Odkryte przez mnie zależności- nie tylko stały się kolejnym milowym krokiem na drodze rozwoju osobistego, jak również w znaczny sposób przyczyniły do poprawy jakości mojego życia.
Pamiętam, jak bliska niegdyś mojemu sercu osoba -powtarzała mi zawsze, że czuje się bardzo przytłoczony, gdy nie robi czegoś produktywnego.
Co więcej- by poczuć się lepiej- wielokrotnie podejmował się on szeregu, całkowicie pożerających jego wolny po pracy czas- dodatkowych zajęć.
Twierdził, że wtedy czuje, że żyje….
Nie mogłam tego pojąć.
Jak to możliwe- myślałam, że ciągły pośpiech, bieganie w bezdechu z jednego kursu na drugi, przeplatanie tych czynności intensywnymi ćwiczeniami, ograniczanie snu i całkowita rezygnacja z czasu przeznaczonego na odpoczynek- może dawać komuś radość i satysfakcję z życia?
Nie zdawałam sobie sprawy wówczas, że oceniając go- tak naprawdę- wyrażałam opinię na temat samej siebie.
Tak łatwo, przychodzi nam- dostrzeganie dysharmonii w życiu innych osób.
Niezmiernie trudno jest nam natomiast dostrzec nasze własne dysfunkcjonalne zachowania, schematyczne reakcje- które zaburzają naturalny rytm naszego istnienia.
Nie wiedziałam wtedy, że dostrzegane w moim współlokatorze- negatywy- były jedynie lustrzanym odbiciem istniejących we mnie cech i zależności.
Teraz, gdy rządzące we Wszechświecie prawa- nie są już mi obce- śmieję się sama do siebie na wspomnienie mojej ostrej krytyki, co do ‘przesadzonej’ aktywności mojego znajomego.
Wiem już, bowiem, że to co mnie w nim drażniło- tak naprawdę stanowi część mojej niezbalansowanej psychiki.
Co więcej- zrozumiałam, że nie bez przyczyny osoba taka jak on- towarzyszyła mi na co dzień w życiu.
Każdy z nas, bowiem, napotyka w życiu ludzi, którzy poprzez swoje zachowanie ukazują nam nasz własny sposób bycia.
Wszystko to, oczywiście, odbywa się na całkowicie nieświadomym planie i ma na celu uświadomienie nam stłumionych części naszego ja (tzw. Cieni).
Tak, więc, w pewnym momencie mojego życia, uzmysłowiłam sobie, iż jednym z moich głęboko zakorzenionych, nieświadomych zachowań- jest moja ciągła potrzeba działania.
Odkryłam również, że u źródeł tego kompulsywnego postępowania kryła się dobrze zakamuflowana potrzeba dowartościowania się.
Nie zdziwiło mnie to za bardzo, gdyż już od dawna wiedziałam, że niejednokrotnie podłożem do moich schematycznych reakcji- była kwestia poczucia niskiej wartości.
Jednocześnie, wydało mi się niezwykle fascynujące, w jak sprytny sposób psychika potrafi kontrolować zachowania jednostki. Jak świetnie potrafi maskować zależności występujące między całym wachlarzem postępowań a jedną kluczową, problematyczną kwestią danej osoby.
Co jest również interesujące- to fakt, że zaraz po zrozumieniu procesu działania naszej psychiki- zależności te stają się niezwykle oczywiste i każdorazowo widoczne.
Ja, osobiście- za każdym razem po takim przełomowym, dotyczącym mojej osoby odkryciu, nie mogę wprost uwierzyć, że wcześniej nie dostrzegałam danej przypadłości.
I tak w przypadku ciągłej potrzeby bycia aktywnym- uświadomiłam sobie, że gdy robię coś, co ma w moich oczach wartość- moja samoocena automatycznie wzrasta.
Co więcej, wówczas, czuję że zasługuję na jakąś przyjemność, na dobre jedzonko, zakupy i wiele innych sprawiających mi radość rzeczy.
Gdybym natomiast spędziła dany dzień na całkowitym nic nierobieniu- nie tylko czułabym się winna, ale również niewystarczająco dobra, niezasługująca, czułabym się po prostu źle.
Podświadomie zdając sobie z tego sprawę- każdorazowo mobilizowałam się do działania, bo wiedziałam, że tylko w taki sposób mogłam wypełnić się poczuciem satysfakcji oraz zadowolenia z własnej osoby.
Jest to jednak zamknięte koło, coś co nigdy się nie kończy, nie ulega poprawie.
Nieustanne wymagania w stosunku do samego siebie, są bardzo męczące, jednak równocześnie czujemy, że jeśli sobie odpuścimy- to nieopuszczające nas poczucie winy- tym bardzie wyssie z nas energię i zadowolenie.
Wybierając więc przysłowiowe ‘mniejsze zło’, decydujemy się na mobilizację sił, gdyż wiemy , że późniejsze poczucie dowartościowania jest tego warte.
Jeszcze raz zaznaczam- że wszystko to odbywa się na całkowicie nieświadomym planie, kiedy jednak ten nasz prywatny łańcuch kompulsywnych zachowań ujrzy światło dzienne- mamy szansę na uzdrowienie oraz przywrócenie dawno utraconego balansu.
Nasz naturalny stan istnienia, bowiem, nie jest oparty na jakichkolwiek uwarunkowaniach czy też schematach działań.
Będąc w harmonii ze sobą oraz otaczającym nas otoczeniem- nie stawiamy ani sobie, ani nikomu innego- żadnych wymagań. Akceptujemy się tacy, jacy jesteśmy i za każdym razem wsłuchujemy w wewnętrzny głos naszej intuicji.
Jeśli czujemy, że przyszedł czas na odpoczynek- po prostu sobie na niego pozwalamy i czynimy to bez poczucia winy, czy też nie bycia wystarczająco dobrym.
Ta realizacja jest jak wzięcie pierwszego głębokiego oddechu, jak kamień z serca, poczucie wielkiej wolności, przywrócenie się do dawno utraconego życia.
Uwalniamy się, bowiem, spod ciągłej kontroli własnego ego, zakodowanych w nas uwarunkowań, sztucznych zachowań.
Wszystko to, daje poczucie cudownej wielkiej wolności, możemy być całkowicie sobą- a to najlepsze uczucie pod słońcem!
Jednocześnie stajemy się świadomi faktu, iż nierobienie niczego konkretnego- tak naprawdę daje nam więcej niż jakakolwiek wykonywana z przymusu technika relaksacyjna.
Jesteśmy wówczas w harmonii z naszym Wyższym Ja, honorujemy oraz spełniamy potrzeby naszego serca- dzięki czemu- nie tylko regenerujemy siły, ale też odzyskujemy wewnętrzny blask i radość życia.
Takie całkowite odpuszczenie sobie, zignorowanie wszelkich wymagających naszej aktywności zadań- to jeden z najwyższych aktów miłości oraz akceptacji samego siebie.
Honorujemy, bowiem, siebie takimi, jakimi jesteśmy.
To tak, jakbyśmy głośno do siebie mówili:
Zostaw komentarz