Nie zaznając stabilnego emocjonalnie środowiska domu rodzinnego- jako dzieci uczymy się mierzyć z chaosem i zmiennością. Brak poczucia bezpieczeństwa prowadzi wtedy do porzucenia swoich własnych odczuć, poczucia siebie i własnych preferencji na rzecz stałej, pełnej napięcia obserwacji środowiska zewnętrznego. Oddalamy się od siebie i jako zaledwie kilku letnie dziecko- zamiast osadzać się w rozpoznaniu swojej osoby i budować ze sobą zdrowe połączenie- całą uwagę skupiamy na tym jak czuje się obecnie rodzic oraz jak mamy się szybko dopasować do jego zmiennych emocji. Wszystko po to, by się zabezpieczyć przed jego frustracją, smutkiem, gniewem. Wszystko po to, by dostać choć kroplę aprobaty- tudzież miłości. Uwierzyliśmy, że tylko poprzez bycie czujnym, kontrolę i modyfikację swoich zachowań możemy smakować miłość. Skojarzyliśmy ją z momentami, w których nasz rodzic jest z nas lub ogólnie zadowolony. Tych momentów było mało, bo trudno jest na dłużej osadzać się w zadowoleniu komuś, kto sam jest daleko od siebie.
W dorosłym życiu kontynuujemy ten tryb bycia. Nie znamy innego. Nie znamy siebie. Naszym celem- oczywiście nawykowym i nieświadomym- jest dopasowanie do innych oraz detekcja ich odczuć, poziomu frustracji bądź zadowolenia.
Kiedy zaczynamy do siebie powracać- mamy trudność w określeniu tego, co właściwie czujemy i czego chcemy.
Nawet, gdy podejmiemy decyzję- nasze zdanie i opinie pozostają chwiejne. Bardzo łatwo zmieniamy postawę, gdy tylko ktoś wyrazi siebie i przedstawi swoje argumenty.
Jest też możliwe, że wypracowaliśmy w sobie silny mechanizm buntu.
Złość wieloletniego podporządkowywania innym przeobraziła się na postawę, w której naszym głównym motywatorem jest bycie w opozycji do tego, czego pragną inni.
Nie zastanawiamy się czego chcemy my, co jest z nami spójne. Zamiast tego patrzymy na zdanie drugiej osoby i automatycznie, z miejsca buntu- chcemy odwrotnie.
Tak też nie możemy być szczęśliwi.
Jedynym rozwiązaniem jest odnaleźć siebie.
A jak wiemy odnajdywanie siebie nie dzieje się ‘ot tak’.
Kiedy już wiemy, że tylko tego chcemy, kiedy już prowadzi nas choć najmniejsza iskra tej intencji- wkraczajmy w podróż, tą której najczęściej wcale nie widać, ale która nieustannie wydarza się w nas. Nazywam ją dojrzewaniem, a proces ten z jednej strony dzieje się sam, a z drugiej wymaga od nas pewnego stopnia zaangażowania i konsekwencji.
Rozpoznając chwile, w których kierowani nawykiem dopasowywania się i traktowania priorytetowo nastrojów innych- stopniowo, z wyboru- uczymy się, by już tego nie robić. Nie oznacza to, że automatycznie będziemy wiedzieć jacy jesteśmy, gdy nie jesteśmy już tacy ‘nawykowi’. Będzie czas, ten często wcale nie krótki czas, gdy stare odchodzi, a nowe jeszcze nie nadeszło. Nazywam to miejsce pomostem. Stoimy tu, gdzie nie bardzo wiemy co czujemy, kim jesteśmy. Mamy wrażenie, że tracimy swoją tożsamość, a w zamian nie dostajemy niczego. To może być przerażające miejsce. Możemy też wybrać, by było ekscytujące, możemy patrzeć na nie zaintrygowani, z ciekawością tego, co się tu wyłoni. W końcu odkrywamy siebie, uczymy się siebie na nowo. Czy może być coś bardziej poruszającego, fascynującego, pięknego?
I nagle przychodzi ten dzień, ta chwila, gdy coś czujesz. Gdzieś w głębinach swego dotąd uśpionego wnętrza, pod powierzchnią przyzwyczajeń i impulsów- wyczuwasz siebie. Umysł wątpi, ale coś w Tobie rozpoznaje to doznanie, tą preferencję, samą siebie. Czujesz, że wiesz czego chcesz, co jest dla Ciebie naprawdę ważne, jak chcesz się przejawiać, jaka być. Jesteś tu, zawsze tu byłaś, a tu gdzie Jesteś- jest całe to poszukiwane spełnienie, kompletność, obfitość, szczęście. Nie możesz uwierzyć, że tak niewiele potrzeba, by czuć się dobrze. Odzyskujesz siebie, Jesteś ze sobą blisko. Teraz już wiesz, że zawsze byłaś, Jesteś i będziesz- Kobietą Kompletną.
—————————————♥
8 września zaczynamy ostatnią tegoroczną edycję programu Kobieta Kompletna. Będzie to edycja w kameralnej grupie max 100 uczestniczek. Otwarcie zapisów od 30 sierpnia ♥
Dziękuję Kochana …piękny, głęboki i otulający wsparciem tekst… Utulam z wdzięcznością…Sylwia
Tak bardzo dziękuję za ten artykuł, podobnie zresztą jak inne, które wnikliwie czytam, ale nigdy nie pozostawiłam po sobie śladu. Dziękuję Sylwio za to co robisz, za to, że robisz to z serca, dlatego to tak trafia i pomaga. Jest takie prawdziwe, można to czuć całym sobą. Właśnie ratujesz mi życie. Moim dzieciom również. Mam 39 lat, trochę późno na przebudzenie, ale lepiej późno niż później. Dziękuję za wszystko.
Kochanie, nigdy nie jest za późno, bo wszystko wydarza się teraz i teraz jest zawsze najodpowiedniejszy, idealny moment, by spojrzeć inaczej na siebie i życie. Dziękuję Ci za ciepłe słowa i mocno całuję 🙂