Kobieta, która w dzieciństwie doświadczała dysfunkcyjnego domu- najczęściej, nie staje się dojrzałą emocjonalnie kobietą, ale przyodziana w wizerunek dorosłości- pozostaje zagubionym, zmieszanym dzieckiem.

By wejść w prawdziwe uzdrowienie i rozpoznać swoją kobiecą moc i siłę- będzie jej dane zaglądnąć do muzeum swych dziecięcych wspomnień. Może być kobietą, która nie za wiele z dzieciństwa pamięta, ale może też być tą, która- pomimo tego, że chce- nie potrafi zapomnieć.

Dorosłe córki alkoholików i innych form dysfunkcyjnych domów często pamiętają zdarzenia z przeszłości jakby wydarzały się wczoraj. Wiele z nich zastosowało jednak inny obronny mechanizm- by chronić się przed trudnymi emocjami- zablokowały swe wspomnienia. Kiedy po latach niespełnionych, nasączonych niezrozumianymi, destrukcyjnymi schematami związków, po dekadach zaniżania swojej wartości, poczucia niezasługiwania, zamykania się na dobre życie zawodowe, finansowe, partnerskie- w końcu tęsknią już za sobą tak mocno, że nie potrafią tej tęsknoty dłużej zagłuszać- przychodzi czas, dla każdej z nas- by zatrzymać się tu, gdzie widzisz i czujesz to przed czym całe życie uciekałaś- swoje bolesne dzieciństwo.

Właśnie tak, właśnie wtedy- wchodzisz do muzeum swoich wspomnień, a one- epizod po epizodzie, emocja po emocji- powracają do Ciebie byś mogła rozpoznać w sobie pełną  sprawczej mocy, piękną, zawsze  zasługującą, wartą, idealną- kobietę kompletną.

Powrót do siebie to jak wychodzenie z mrocznej, chłodnej jaskini, która przez całe życie zdawała się naszym naturalnym domem, jedynym który istnieje. Wyczołgujesz się z niej powoli i niepewnie, ale wiesz też, że już się nie cofniesz, bo ciepło promieni słońca, tych które to po raz pierwszy dotykają spragnionej pełni życia twarzy- przyciąga Cię, koi, nasyca.

Powrót do siebie to jak przebudzanie się z wieloletniego snu- tego, przed którym niczego nie pamiętasz, przed którym jakby niczego nie było.

Powrót do siebie to jak zrzucanie ze swoich ramion ciężaru, którego nie byłaś świadoma i nagle czujesz tą lekkość i dziwisz się, że tyle przez tak długo niosłaś.

Powrót do siebie jest pełen skrajnych emocji, mieszanych myśli, chwil nadziei i zwątpienia, słabości i siły.

Dorosłe dziecko dysfunkcyjnego domu staje się dojrzałą kobietą, gdy pozwala sobie na to, by stać w chaosie targających nią głosów i odczuć.

Długo nie wie kim jest, gubi i na nowo szuka się. Nic dziwnego- jako dziecko każdego dnia otrzymywała tak wiele mieszanych sygnałów.

Jesteś dla mnie ważna, idź stąd! Nic złego się nie dzieje, ale nie mów o tym nikomu! Jesteś idealna taka jaka jesteś, ale tak nie wolno, tak się nie zachowuj!

Mieszane, sprzeczne uczucia, zmieniająca się szybko percepcja, nastawienie, przeplatające się w ekspresowym tempie nastroje, zamęt, rozkojarzenie, ta desperacja by jakoś wszystko uciszyć, naprawić, posklejać, życie od nadziei do nadziei, kolejnej bezsilności aż po następny wzniosły emocjonalnie moment- to bagaż, który dzieci dysfunkcyjnych domów zabierają ze sobą do dorosłego świata zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.

Kobieta, która wciąż pozostaje zranionym dzieckiem- z jednej strony pragnie, ale z drugiej- z lęku, nieświadomie- opycha, marzy ale niszczy, zaprasza do swojego życia spełnione relacje, szczęście, obfitość, ale sterowana programami dzieciństwa- jednocześnie zamyka na to wszystko drzwi, obwarowuje szczelnym murem, by tylko nic i nikt jej już nie dotknął.

Często nie wie czego chce, bo nie czuje siebie, bo tak często stała w środku sprzecznych lub zmieniających się nieustannie przekazów. Jest nieokreślona, może nie mieć swojego zdania- by je odnaleźć- musi najpierw odnaleźć samą siebie.

Tym, przez co najtrudniej przejść, by wrócić do siebie- jest wyparcie, którym całkowicie zasłoniłyśmy swojej prawdziwe czucie i wizje. Dorosłe dziecko nauczyło się bowiem chronić siebie uznając, że nic złego się nie działo i nie dzieje. Odór alkoholu, krzyk, ciche dni, lęk, ochota by schować się, uciszyć oddech tak, byśmy praktycznie nie istniały, by nie było nas widać- to wszystko, choć tak spaczone- stało się normalne. I przecież zawsze mogłoby być gorzej, są tacy co mają gorzej, więc… nie przesadzajmy…

By rozpoznać swoją moc i kompletność- prędzej czy później będzie musiało uznać ten cały ból, który był i którego nie musi już w sobie dłużej, w ukryciu przenosić. Będzie musiało nauczyć się stać w jego ogniu, czuć zalewający żal i smutek, pozwalać sobie płonąć w narastającej złości, bez umniejszania, bez udawania, że przecież nic takiego się nie stało.

Już samo spojrzenie sobie w lustrze w oczy i wypowiedzenie do siebie słów ‘kochanie widzę cię i tak, to co doświadczałaś było bardzo trudne, jestem przy tobie’- daje początek powrotowi do siebie, do tego prawdziwego, kompletnego miejsca w sobie, za którym tak mocno tęsknimy.

I nie chodzi tutaj o delektowanie się ranami przeszłości czy tkwieniu w nich w nieskończoność.

Chodzi o zobaczenie rzeczywistości taką,  jaką jest i była, bo tylko tak będziemy mogły wyjść poza mentalno emocjonalną mgłę i znowu poczuć w pełni siebie, naprawdę dorosnąć, dojrzeć.

Wtedy, stopniowo- kobiece ciało przestaje być tylko biologicznie dojrzewającą płachtą- czujesz w sobie coraz wyraźniej jaka jesteś, kim jesteś i lubisz to, czego doświadczasz- stajesz się pełną, kompletną kobietą. Twoje oczy są coraz bardziej błyszczące, przemawia przez nie dusza, której dotąd widać nie było.

Wracasz do domu, Kochana, wiedząc jak wiele już doświadczyłaś i jak świadomie dziś wybierasz, by być blisko siebie, cieszyć się życiem jak dojrzała, mądra, zasługująca na szczęście kobieta.

I tak się dzieje!

———–

Zaglądnij na siostrzaną stronę Kobieta Kompletna. 

Z początkiem stycznia 2021 rozpocznie się tam- ostatnia przed moim porodem i pierwszymi miesiącami z dzidzią- edycja programu, który kończy wszelkie poszukiwania. Zresztą kliknij w link i zobacz sama, poczuj, ja tylko zapraszam