Siedzę  w pociągu, trasa Kraków- Sopot, kilka godzin z przewijającymi się niczym klatki kolejnych zdjęć pejzażami… kilka godzin presji lub czystej kreacji.

Wybieram to drugie… każdego dnia wciąż się tego uczę… ale zacznijmy od początku.

Podróże wyzwalają we mnie nieokiełzane fale inspiracji… kiedy zasiadam w ich fotelu- z coraz większą intensywnością czuję me wewnętrzne nuty… pragnę je grać, spisując stronice czegoś, co według mej logiki- niczemu nie służy.

Skrzypce nie interesują się  kto i jak na nich gra… ich funkcją jest wydawanie z siebie zlewających się w jakąś melodię dźwięków… nie oceniają… po prostu grają…

Podobnie i ja w swoim sercu czuję, że… coraz mniej interesuje mnie co robię, po co i dla kogo….- liczy się to, jak się czuję kiedy się wzbraniam i spinam, gdy się odcinam lub też- kiedy odważę się płynąć ze spontaniczną,  opowiadaną przez me serce melodią.

Jestem jak te skrzypce… nie mam w sobie zdolności, by poznać grającego na mych strunach autora… nie jest i pewnie nie będzie mi dane osobiście poznać kompozytora.

Nie czuję, że mam tu jakieś zadanie… mogę rozstrajać się i rzępolić… mogę też tworzyć sobą dźwięki, które czuję całą swoją osobą…

Tak więc pojawia się myśl o tym, że to czas na skupienie- powinnam przecież zająć się mą nadchodzącą kampanią przedsprzedażową.  Czas napisać coś sensownego, zapraszającego do refleksji o źródle swych pragnień i ich późniejszej świadomej manifestacji. Brzmi poważnie, nieprawdaż…?

Tak też to poczułam… moje ciało się spina, napływa delikatny jeszcze ból głowy… czuję rozdrażnienie.

Zamykam oczy… w ułamku sekundy przypływają obrazy krain nieograniczoności i zapomnienia… zanurzam się w nich… czuję błogość….

Moje palce w naturalny sposób poruszają się po klawiaturze podróżującego ze mną komputera… czuję  się jak te skrzypce… gram i jest mi dobrze, nic poza tym nie ma nagle znaczenia… jedynie w oddali odbija się echem głos tej, która próbuje przypominać o powinnościach…

Już jej prawie nie słyszę… płynę na fali pragnienia… tego tutaj, teraz….

Nie marzę o końcowym efekcie, o kropce ostatniego akapitu… o Tobie czytającej, o Twoim słowie docenienia… Jestem Tutaj… i jest mi dobrze….

Zamiast przyodziewać w strojne słowa definicje pragnień z serca- bez potrzeby wnikliwej oceny swej kreacji- dzielę się nią teraz z Tobą byś mogła ją poczuć…

Potrzebą mego uwarunkowanego umysł było zagranie  Ci czegoś, z czego będziesz zadowolona, na co przytakniesz głową, co zaaprobujesz.

Mogę próbować to zrobić, wielokrotnie to czyniłam… aż w końcu poczułam zmęczenie…

Przyszedł czas, by zlać się z widniejącą przed mym nosem nutą… i tak właśnie, kochając się z jej elektryzującą melodią- zaufać, że lekkość kryje się w tej oto synchronizacji z teraźniejszym pragnieniem serca.

Możemy przejść przez to życie próbując poprawiać kompozytora… możemy też pozwolić się mu prowadzić, z każdą nutą budując do niego zaufanie, rozkoszując się lekkością wspólnej kreacji….

Żadna z tych dróg nie jest lepsza czy gorsza, lecz ta druga sprawia, że… już teraz Jesteś szczęśliwa…

Moje życie wypełnia coraz więcej tych momentów przepływu, gdy świadomie rozluźniam ramiona, czuję swój oddech, zauważam na co mam w tej chwili ochotę- tak naprawdę, a potem- pozwalam sobie na to.

Każdy z takich momentów niesie w sobie magię istnienia. Nagle kolory stają się żywsze, intensywniejsze- dla mojego sterowanego intelektem umysłu- ta witalność życia zdaje się niczym przekoloryzowana gra komputerowa. Jakże jest to zabawne kiedy w sercu wiesz, że jest zupełnie na odwrót- to życie tak dobrze znane, mentalnie preparowane- jest tą iluzoryczną grą, Twoim, moim snem, w którym nie ma życia, lecz jedynie jego projekcje, wyobrażania o nim.

Zachęcam Cię Kochana do smakowania każdej chwili, zachęcam Cię do życia, do przyzwolenia by ono w całokształcie swej idealności Cię prowadziło, by kompozytor mógł grać swe piękne, zawsze idealne melodie na niebiańsko ziemskiej formie skrzypiec, którymi Jesteś.

Ten zamysł może wydawać się absurdalny, umysł nie jest w stanie go pojąć choć gdy zatrzymujesz się w iskrzącej życiem chwili- myśl o tym, że jest to całkiem przyjemne- zapewne się pojawi.

Daj sobie minutę, a może nawet kilka.

Zaczerpnij powolny, nieco głębszy oddech i poczuj jak muska on coraz dalsze rejony Twego boskiego ciała, poczuj jego ciepło i chłód, poczuj jak to przyjemnie, że jest w Tobie, poczuj jak łączy Cię z tym, co niepojęte, nienamacalne, jak to dobrze, że jest, jaka Jesteś żywa.

Odnajdź i rozpoznaj tu siebie prawdziwą, poczuj jaka Jesteś żywa, Jesteś…

 

Więcej o Procesie powrotu do siebie w trakcie darmowego webinaru 13 maja o godz 20

oraz w ramach grupy Oktaw Miłości

i mojego fan paga Duchimateria

Przyłącz się ♥