To, przed czym najbardziej uciekamy, przed czym najmocniej się wzbraniamy- jest najczęściej naszym najlepszym lekarstwem, nektarem o mocy przywrócenia nas do swojej pełni.

Przez wiele lat, wiele dekad- nieświadomie zamykałam się na to, co jak się potem okazało- było tym, za czym najmocniej tęskniłam. Robiłam to, bo każde pragnienie generuje w nas lęk o odpowiadającej mu intensywności. Nie bez powodu mawia się, by podążać zwłaszcza za tym, czego się boimy. Nie wydaje się to jednak logiczne, jest wręcz kontr intuicyjne i nawykowo uciekamy od tematu, który wzbudza w nas dany dyskomfort czy opór.

Pamiętam jak zasłaniałam się karierą i realizacją różnych projektów. Pochłaniały mnie bez reszty, a ja wierzyłam, że ta życiowa sfera jest dla mnie najważniejsza, a inne- jak związki partnerskie- fajnie, że są, ale aż tak mi na nich nie zależy. Nieświadomie wybierałam też, by wierzyć, że nie mam szczęścia w miłości. No, a skoro nie mam- to po co mam się tym w ogóle przejmować…

Nie mogłam być dalej od prawdy, swojej prawdy- o czym dane było mi się przekonać dopiero po 2 rozwodach i kilku nieudanych relacjach. Przyszedł bowiem czas, gdy nie umiałam już zacierać obrazu tego, co było dla mnie ważne. Nie umiałam i nie chciałam dłużej udawać, że nie zależy mi na pięknej, świadomej relacji z mężczyzną,  któremu wybieram zaufać, na którego prawdziwie się otworzę.

Dziś, od 3 lat będąc w takiej właśnie pierwszej dojrzałej , świadomej relacji- wiem jak bardzo jest ona dla mnie ważna i uskrzydlająca. To dzięki otwarciu się na pełnię i w tym życiowym aspekcie- mogę teraz doświadczać życia, w którym nasz związek jest moją siłą i radością, miejscem w którym wciąż odkrywam siebie coraz bliżej i głębiej, w którym naprawdę wróciłam do życia.

Dla mnie sferą, od której uciekałam były relacje. Zajęło mi wiele lat, by to zrozumieć i zobaczyć, że moje umniejszanie czy ignorowanie tego tematu- wynikało z lęku przed potencjalnym odrzuceniem, porażką, zranieniem- jeśli się zbliżę i nam nie wyjdzie.

Zrozumiałam wtedy, że lęk jest strażnikiem tego, czego najbardziej się obawiamy. To on- starając się nas chronić- przybiera dane formy oporu, wprowadza w zniechęcenie, odkładanie na kiedyś, umniejszanie, odwracanie uwagi i całą paletę innych, skutecznie blokujących nas na radość życia gierek.

Być może dla Ciebie tym upragnionym, ale wciąż spychanym z lęku w kąt tematem jest pieniądz. Być może marzysz, by mieć go więcej, żyć lepiej, wolniej, pełniej, ale- gdy pojawia się sposobność finansowego edukowania, zobaczenia jak się obecnie blokujesz na obfitość- nagle coś Ci ‘wypada’, nagle Ci się odechciewa, nie ten czas, nie to miejsce, nie te okoliczności, coś innego jest teraz ważniejszego, no po prostu się nie da! Ja też przez dekady wierzyłam, że to jeszcze nie ten czas, by zadbać o jakość moich związków.

 Gdzie, jak i dlaczego- robisz to teraz sobie? Za czym naprawdę tęsknisz?

Fajnym ukierunkowaniem, podpowiedzią tej psychologicznej zagadki- jest obserwowanie siebie i swoich reakcji w obliczu różnych życiowych tematów.

Ponieważ za kilka dni zaczynamy tegoroczną edycję Kursu Przyciągania Pieniędzy– publikuję teraz teksty w tej właśnie tematyce, ale- pamiętaj, że zależność ta dotyczy każdej życiowej sfery.

Być może drażni Cię czyjaś drobiazgowość, skrupulatność w liczeniu swych pieniędzy. Takie spostrzeżenie zazwyczaj jest podpowiedzią, że my sami podobnie postępujemy lub odwrotnie- podchodzimy do naszych finansów powierzchownie, by w ten sposób nie zmierzać się z dyskomfortem narastających wydatków i nie czuć lęku. Jest to mechanizm obronny.  Powierzchowność chroni przed odczuwaniem niekomfortowego doznania, ale jednocześnie zamyka na finansową obfitość, która by móc zaistnieć- potrzebuje dawania swym pieniądzom świadomości i uwagi.

Inną sytuacją oporu może być irytacja odczuwana przy zaniżaniu wydatków. Niektórzy liczą sobie w głowie zaokrąglając zaniżająco wydatki, by w ten sposób czuć się lepiej, że nie aż tak wiele wydali. Tutaj ponownie- poirytowanie może sygnalizować, że i Ty nieświadomie tak robisz lub przeciwnie- zawyżasz wydatki, by zabezpieczyć się przed rozczarowaniem (czyli wydaniem większej niż obliczyłaś kwoty) i zagwarantować sobie miłą niespodziankę (gdy okazuje się, że finalnie masz więcej pieniędzy niż myślałaś). Taki mechanizm też jest sposobem na lepsze samopoczucie, gierką z sobą samą, nieświadomą i bardzo ograniczającą.

Pieniądz bowiem kocha prawdę. Chce, jak każdy człowiek, być widziany bez umniejszania czy koloryzowania, chce być uznany takim jaki jest teraz. Kiedy prawdziwie stawiamy się, by go zobaczyć- przejmujemy za niego odpowiedzialność i z tego miejsca możemy z sukcesem otworzyć się na jego wzmożony przypływ. Wszystko o czym piszę dotyczy zarówno poziomu ducha jak i materii. Otwarcia zachodzą w nas energetycznie poprzez wglądy i świadome wybory, ale by doświadczyć finansowego przypływu- musimy zaangażować też i sferę materii, czyli naszą logikę i towarzyszące jej fizyczne działania. Czujemy, widzimy, wypuszczamy, otwieramy w sobie, a potem- na planie materii- liczymy, planujemy, robimy, realizujemy. Całość tego procesu jest dokładnie przedstawiona w ramach Kursu Przyciągania Pieniędzy, o którym powyżej już wspominałam.

To, przed czym najbardziej uciekamy, przed czym najmocniej się wzbraniamy- jest najczęściej naszym najlepszym lekarstwem, nektarem o mocy przywrócenia nas do swojej pełni.

Wydaje się trudne, ale tak naprawdę- już sama intencja spotkania się z danym tematem- pociąga za sobą łańcuszek kolejnych, otwierających nas na obfitość zdarzeń. I tak, te wglądy, ta prawda- nie zawsze są przyjemne, ale- koniec końców chodzi nam o to, by przestać kręcić się w kółko, tkwić w tym samym miejscu, ale- by raz na zawsze zrobić to, za czym od dawna tęsknimy i by to było skuteczne.

—————–

26.11 rozpoczęcie Kursu Przyciągania Pieniędzy.

Zapisz się, rezerwując jedno z ostatnich pozostałych miejsc.