Kobieta, która jako dziecko doświadczała domu, w którym pozornie wszystko było normalne- w dorosłym życiu może gubić się w rozpoznaniu tego, co naprawdę czuje, pragnie i doświadcza.

Iluzoryczne postrzeganie przeplata się lub całkiem przysłania rzeczywistość.

W dzieciństwie uczone, by bawić się w odgrywanie ‘normalnej rodziny’- zrozumiałyśmy, że nie można, nie opłaca się czuć tego, co się czuje ani tego wyrażać- co oczywiście przekłada się na zaniżone poczucie pewności i wartości siebie. W obliczu tak systematycznie tworzonego zakłamania- zatracamy własną indywidualność, tożsamość- stajemy się tą, której sposób bycia nie jest nami, ale  jest przez innych pożądany i akceptowany. Zapominamy kim naprawdę jesteśmy, ale w sercu, gdzieś w sobie głęboko- zawsze jest i co jakiś czas daje o sobie znać- pustka, która jest tęsknotą za swoją prawdą, za byciem sobą. Ta pustka sprawia, że grając pewne role, nawet jeśli wcieliłyśmy się w nie idealnie, nawet jeśli uwierzyłyśmy że nimi jesteśmy- jednocześnie, cały czas czujemy się jak oszustki i towarzyszy nam lęk przed zdemaskowaniem. Pojawia się też poczucie winy- przyodziane w ciało dorosłej kobiety dziecko nie wie czy inni mu wierzą. Samo przecież nie wierzy sobie, jak inni mogliby to zrobić?

Upływa czas, mijają lata- dziewczynka staje się kobietą i każdy dzień to kolejne poczucie oddalenia od samej siebie. Dystans jest coraz większy, zatracamy się i coraz mocniej zakorzeniamy w nawykach i sposobie bycia, który daje nam to wypracowywane od dzieciństwa poczucie bezpieczeństwa. Tak bardzo byłyśmy go głodne, tak mocno pragnęłyśmy tylko czuć się bezpiecznie, tylko wiedzieć że ktoś nas widzi, że mamy jakiekolwiek znaczenie. I tak też, w przekonaniu, że musimy być takie ‘jakieś’, takie ‘właściwe’- często zamykamy się na innych ludzi i życie, unikamy zabierania głosu, wolimy nie wychylać, nie eksponować na potencjalną  ocenę, nie wyrażać własnych opinii. Zresztą i tak rzadko kiedy wiemy co naprawdę czujemy i myślimy.

Mogłoby się zdawać, że tak oddajemy kontrolę nad naszym życiem innym ludziom i licznym, podszytych lękiem przekonaniom. Rzeczywiście tak jest, ale też- dzieci wychowane w dysfunkcyjnych domach (czyli np. tam, gdzie nie dawano nam wystarczająco uwagi, ciepła, zrozumienia, bliskości, umiejętności bycia z emocjami czy sięgano po używki)- wypracowały w sobie silną potrzebę kontrolowania siebie i otoczenia. To dawało im poczucie bezpieczeństwa i tą dominującą jakość- chcąc nie chcąc- wniosły w swoje dorosłe życie. I tak też- dorosłe dziecko- z jednej strony oddaje swoje wybory w ręce mechanizmów czy innych ludzi, ale z drugiej- jest to dla niego forma nieuświadomionej kontroli, bo jego podświadomość kojarzy taką lojalność, przypodobanie innym- z gwarancją bezpieczeństwa, czyli kontrolą. Myślimy, że tylko tak będziemy akceptowani i lubieni.

Kobieta, która gra różnorakie role, ta która zapomniała o sobie- musi wkładać ogrom wysiłku w to, by wciąż pozostawać czujną, by umiejętnie się dopasowywać i zakłamywać rzeczywistość. Udawanie, że wszystko jest w porządku- było narzuconą jej strategią gdy była dzieckiem- teraz, choć tego nie wie- jest wyborem. Prędzej czy później przypomni jej o tym własne zmęczenie, bo nikt nie jest w stanie udawać, grać ról bez ciągłego poczucia wycieńczenia, wyeksploatowania ponad siły.

Kobieta taka może nie rozumieć dlaczego tak męczy ją kontakt z niektórymi, czy większością ludzi. Może uciekać od nich widząc ich sylwetki na ulicy. I długo będzie tłumaczyć to własnym introwertyzmem, czy potrzebą samotności. Tymczasem- w sercu- tęskni za bliskością, za poczuciem połączenia i przynależności, za byciem prawdziwie, w szczerości- z drugim człowiekiem.

Mieszają się w tej sprzeczności, nie rozumie siebie. Ale przyjdzie taki dzień , gdy rozpozna, że ona wcale nie jest dziwna czy dzika, zamknięta w sobie, lecz zwyczajnie  unika ludzi i świata, bo gdy z nimi jest to nawykowo musi udawać, a granie tych różnych ról- bardzo, ale to bardzo ją męczy. Ucieka więc- nie od ludzi, ale od zmuszania siebie do kolejnego udawania i następującego po nim coraz większego energetycznego wyeksploatowania. Jest najzwyczajniej w świecie zmęczona.

Zmęczenie to, lgnięcie do odcięcia, izolacji, brak pełni czucia, wypełniająca pustka- prędzej czy później przyprowadzą ją tu, gdzie zacznie się sobie przyglądać i zacznie być ze sobą szczera.

I tak też- każde rozpoznanie- choć będzie zapewne bolało to będzie też dla niej nektarem, eliksirem który przywróci ją do samej siebie.

I tak też- jedna za drugą, będą opadać z twarzy kolejne maski, ciało zacznie się relaksować w sobie, a ona zacznie czuć i rozumieć, że nic nie jest warte zaprzedania siebie, swojej duszy.

Raz posmakowawszy prawdy, raz wyjrzawszy za kurtynę  własnych mechanizmów i projekcji- już nigdy nie uśnie, nigdy nie wyprze się tego, co rozpoznała. Tęsknota, głód prawdy, pełni, siebie- będzie powracać aż w końcu ona- stanąwszy twarzą w twarz ze swymi lękami- wyjdzie poza nie, wróci do siebie.

Dorosłe dziecko stanie się dorosłą kobietą i mężczyzną i w dojrzałości swej- nie wyprą się, lecz z uznaniem przyjmą każde swe dziecięce doświadczenie. W destrukcji odnajdą dar i zasób, wzrosną w nich i wezmą w dalsze życie z docenieniem tej trudnej, lecz jakże przebudzającej i pełnej darów drogi.

Są kompletni- nie dlatego, że coś zrobili, ale ponieważ zeszli sobie z drogi i w swej naturalności otworzyli na pełnię.

Są dorośli, są spełnieni, są szczęśliwi, są kompletni- już nie tylko udają, ale NAPRAWDĘ SĄ, NAPRAWDĘ ŻYJĄ, NAPRAWDĘ DOŚWIADCZAJĄ.

———–

∴Zaglądnij na siostrzaną stronę Kobieta Kompletna. 

Z początkiem stycznia 2021 rozpocznie się tam- ostatnia przed moim porodem i pierwszymi miesiącami z dzidzią- edycja programu, który kończy wszelkie poszukiwania. Zresztą kliknij w link i zobacz sama, poczuj, ja tylko zapraszam 

∴Zapisz się na bezpłatny cykl Dorosłe Dzieci Dysfunkcyjnego Domu (DDD, ale też DDA). Jest nas już 4500 osób i co tydzień, w niedzielę- spotykamy się online na kolejną sesję tego ważnego dla wielu z nas projektu. Przyłącz się TUTAJ