Gdyby kolejno zapytać grupę osób, co do ich zdania na temat życiowych porażek- jestem przekonana, iż niemal każdy miałby do nich zdecydowanie negatywne nastawienie.
Nikt przecież nie lubi przegrywać, czuć się w jakimś sensie pokonanym przez nagły niepożądany obrót życiowych okoliczności.
Jest to jak najbardziej zrozumiałe, byłabym chyba szalona, gdybym stwierdziła, że czerpię radość z niepowodzeń.
Ponieważ, jak wiadomo, są one nieodłączną częścią naszego życia- warto chyba się im bliżej przyglądnąć, a nawet dostrzec w nich pewne pozytywne strony.
Zauważyliście już zapewne, że charakteryzuje mnie nieustanna chęć doszukiwania się dobrych stron każdej, nawet tej na pozór bardzo negatywnej sytuacji.
Uważam, bowiem, jestem absolutnie przekonana, iż świat nie miałby swego smaku i uroku, gdyby nie nieustannie towarzyszący nam w życiu kontrast, taniec przeciwieństw, wzlotów i upadków.
Gdybyśmy nigdy nie doświadczali bólu, gdybyśmy nigdy nie czuli się pokonani, nie cierpieli- nie umielibyśmy również doceniać tego co piękne, pełne, pożądane.
Tak naprawdę, nie bylibyśmy wówczas w stanie wybierać, preferować czy też naprawdę cenić wszystko to, co dobrego przytrafia się w naszym życiu.
Działoby się tak, ponieważ, tylko dzięki istniejącym w naszym życiu kontrastom- kreujemy własną hierarchię preferencji, upodobań- a wszystko to staje się unikatowym sposobem wyrażania naszej własnej osoby.
No, więc, jak to jest z tymi naszymi sporadycznymi porażkami…?
Każdy z nas doświadcza ich od czasu do czasu, niektórzy mają ich więcej, inni mniej.
Co jednak najważniejsze- to zrozumienie, iż pod przykrywką każdego naszego niepowodzenia- tak naprawdę kryje się całe spektrum błogosławieństw.
By je dostrzec- wystarczy nasza szczera chęć i otwartość na coś, co do tej pory postrzegaliśmy każdorazowo jak wroga.
Wszystko w naszym życiu dzieje się po coś, w jakimś celu. Wszystko sprowadza się do jednego- do dania nam kolejnej okazji poznania i zrozumienia siebie oraz poszerzenia naszej świadomości.
Wiem, że być może zabrzmi to nieco śmiesznie lub niedorzecznie- ale to właśnie dzięki naszym upadkom- zaczynamy przedzierać się przez dotąd ograniczające naszą swobodna ekspresję lęki.
Niektórym z nas wystarczają drobne niepowodzenia, inni natomiast muszą stoczyć się na przysłowiowe dno, by w końcu się ocknąć, zebrać siły, zignorować strach i zacząć żyć w końcu w zgodzie ze swoją prawdziwą naturą.
Ja sama zauważyłam wielokrotnie u siebie, że gdy nieźle mi się powodzi- biorę to jakby za coś pewnego i stałego. W rezultacie przestaję doceniać to, co cudownego spotyka mnie w życiu i koncentruję swą uwagę na jakiś małych niedociągnięciach dotykających mnie sytuacji.
Co więcej- gdy jestem na tzw. fali, gdy nieustannie odnoszę sukcesy- coraz bardziej boję się być sobą, iść za głosem mego serca.
Wiem, że brzmi to paradoksalnie, ale tak właśnie się dzieje- gdyż- podświadomie boję się, wówczas stracić to, co ewidentnie dobrze mi aktualnie wychodzi.
Przestaję wtedy cieszyć się tym co mam, nie jestem, nie funkcjonuję tu i teraz- wręcz przeciwnie- coraz częściej moje myśli zajmują podszyte strachem scenariusze związane z nadchodzącą przyszłością.
Być może opisuję to nieco zbyt przesadnie, jednak chodzi mi o to, by pokazać, iż często takie niestanne powodzenia sprawiają, iż boimy się wszelkich zmian, a tym samym nie jesteśmy więc już tak skorzy do robienia tego, co szczerze preferujemy.
I tak na przykład, gdy ja przez lata cieszyłam się dobrymi zarobkami w banku- wraz ze wzrastającym stanem konta- zmniejszała się moja otwartość na wszelkie zmiany, na zmianę pracy, robienie tego, co bardzo chciałabym wykonywać.
Kiedy natomiast nie miałam jeszcze niczego, żyłam z dnia na dzień i nie bałam się nowych wyzwań, prób, gdyż wiedziałam że i tak teoretycznie-gorzej już być nie może, nie miałam wówczas nic do stracenia.
Gdy spojrzę kilka, kilkanaście lat wstecz- wyraźnie widzę, że to właśnie w takim każdorazowym życiowym rozczarowaniu, cierpieniu, niespełnieniu- po czasie budziła się we mnie wielka wola walki, stopniowo zbierałam energię i nagle zaczynałam ponownie śmiało iść do przodu bez strachu, silna jak nigdy dotychczas.
Nie bez powodu się mówi, że ‘ Co cię nie zabije, na pewno cię wzmocni’.
Jest to święta prawda, bo gdy doświadczamy życiowych porażek zaczynamy wyraźnie widzieć, że tak naprawdę ze wszystkim jesteśmy w stanie sobie poradzić. Świadomość ta z kolei sprawia, iż ograniczające nas do tej pory lęki, nie mają już swej wielkiej mocy kontrolowania naszych zachowań i działań.
Ponadto, każde nasze niepowodzenie- to tak naprawdę wielka szansa na dokładne przyglądnięcie się samemu sobie. Dostajemy od losu po nosie- nie po to, bo wszechświat miał akurat taką zachciankę, lecz po to, by pomóc nam zauważyć występujące w naszym życiu schematy.
Gdy po raz kolejny zostajemy porzuceni przez partnera, zwolnieni z pracy, czy też w jakiś inny, dotkliwy sposób ‘ukarani’ przez los- mamy okazję do głębokich przemyśleń, do zreflektowania się nad ukrytym sensem naszych niepożądanych doświadczeń.
Z wielkim zdumieniem możemy wówczas odkryć, iż zwalniający nas szef nie jest tak naprawdę potworem, lecz przyjacielską duszą, która podświadomie pomaga nam zrozumieć, iż nie ma sensu tkwić w nie dającym nam spełnienia zawodzie. Taka nagła utrata stanowiska to wielka szansa na rozpoczęcie czegoś nowego, na spróbowanie czegoś, czego do tej pory- z uwagi na hamujący nas strach- w ogóle nie braliśmy poważnie pod uwagę.
Podobnie, gdy po raz kolejny angażujemy się w romantyczny związek z osobą, która nie tylko nie darzy nas szacunkiem, lecz nawet obraża i poniża.
Zanim zaczniemy ponownie użalać się nad swoim ciężkim losem, czy też określać swe życie jako pasmo zawodów i niepowodzeń miłosnych- być może nadejdzie dzień, kiedy zrozumiemy, iż wszystko to ma na celu zwrócenie naszej uwagi na nasz własny, pozbawiony akceptacji- stosunek do samego siebie.
Tak, więc, gdy znowu bolejemy nad kolejną życiową porażką, gdy mamy już dość, gdy czujemy gniew i żal do siebie i otaczającego nas świata- weźmy w końcu głęboki oddech i zróbmy to, czego nigdy wcześniej nie robiliśmy w takiej sytuacji…- dostrzeżmy w końcu, że w każdym niepowodzeniu kryje się coś, co jest tak naprawdę wielkim, niepowtarzalnym darem od życia:)
Zostaw komentarz