Kobieta, która w dzieciństwie uwierzyła, że jej wartość jest bezpośrednio powiązana z tym, co robi- w dorosłym życiu, nade wszystko- będzie osiągać, udowadniać, a z drugiej- bać się kogoś zawieść.

Dziś o tym drugim.

Kiedy wierzymy, że jesteśmy warte głównie wtedy, gdy coś robimy dobrze, gdy nam coś wychodzi i ktoś nas za to ceni i chwali- z każdą taką pochwałą, jednocześnie- narasta w nas lęk.

Możemy nie rozumieć dlaczego. Nie wiemy co się dzieje. Przecież tak dobrze nam coś idzie, a my- zamiast się cieszyć, z radością zbierać pochwały- zaczynam się spinać.

To lęk przed rozczarowaniem.

Im bardziej ktoś jest z Ciebie zadowolony- tym mocniej boisz się, że nie sprostasz, że zaraz podwinie Ci się  noga, przestanie Ci wychodzić to, co dobrze robisz. I nie tyle przejmujesz się tą- nazwijmy to- porażką. Ale raczej- boisz się  rozczarować osobę, która w tej chwili patrzy na Ciebie z podziwem, zadowoleniem.

Ten lęk, jest więc formą lęku przed stratą. Boisz się tego, że stracisz czyjeś uznanie. Jest to też lęk przed odrzuceniem, bo gdy to uznanie stracisz- poczujesz się niewarta, a skoro nie masz wartości i zawiodłaś kogoś- to natychmiastowo kojarzysz to z odrzuceniem.

Zobacz jak zawiły, wielowarstwowy potrafi być mechanizm kierującej nami psychiki.

Wystarczy, że jako dzieci uwierzyłyśmy, że by mieć uwagę, przychylność, zadowolenie- rodzica- musimy na to zasłużyć, musimy coś zrobić. No i robimy potem, całe nasze życie, bo bez tego robienia nie czujemy się same ze sobą dobrze, czujemy się bezwartościowe.

Na tym jednak się nie  kończy. To byłoby za proste, by się tylko starać.

Staraniu towarzyszy ten wspomniany wyżej lęk- przed rozczarowaniem. Rozczarowanie kojarzy się z niebezpieczeństwem, bo utracimy miłość, której już smakowaliśmy, a to będzie bolało. Ten ból przywołuje w nas też doznanie odrzucenia, może też samotność.

Jedno przenika w drugie, pętla się zapętla- coraz ciaśniej i mocniej na szyi własnych, dziecięcych, destrukcyjnych wyobrażeń. Taki własnoręcznie wykonany naszyjnik. Bardzo nam ciąży.

By wyjść z tego schematu- jak zwykle- musimy go najpierw rozpoznać.

Musimy zauważyć chwile, w których nam coś wychodzi, dobrze idzie i ktoś to widzi, uznaje, ceni.

Co takiego robimy słysząc słowa uznania?

Dziękujemy, przyjmujemy je w sobie, cieszymy nimi, doceniamy?

Czy raczej- nie potrafimy ich przyjąć, odpowiadamy czymś, co je zneutralizuje, umniejszy, powiemy coś w stylu ‘ahhh, to nic takiego’, ‘zaraz i tak coś się pozajączkuje’. Każda z nas ma swoje własne słowa, strategie, by przyćmić padające na nas światło docenienia. Jakie są Twoje?

Robimy to, bo coś w nas wierzy, że tak nie będziemy tworzyć w kimś oczekiwań, a skoro ten ktoś niczego od nas nie oczekuje- to nie możemy go rozczarować.

W dzieciństwie często czuliśmy, że rozczarowujemy. A każda z takich chwil wiązała się  z tym, że rodzic był w niedobrym nastroju. Jego emocje, zachowanie, może czyny- stawały się naszą karą. Nieświadomie postanowiliśmy w sobie, że zrobimy wszystko, by się przed nią chronić. Tak też zrobiłyśmy, robimy to potem całe nasze życie.

Tak więc pierwszym krokiem jest rozpoznanie momentów, w których ten schemat się w nas uaktywnia. Widzisz, że w tej oto chwili zaczynasz się bać, że choć teraz coś Ci wychodzi to na pewno za moment- przestanie, a Ty kogoś rozczarujesz.

Zauważ jak reagujesz na taki zamysł w sobie. Kulisz się w sobie, umniejszasz, wycofujesz, chowasz?

Jaka jest Twoja strategia ucieczki?

Gdy ją rozpoznasz- znajdziesz się w miejscu, w którym możesz świadomie wybrać – czyli trenować swój mózg do nowych wyborów aż w końcu staną się Twoim nowym, dominującym nawykiem.

Twój wybór będzie indywidualny, ale dla większości z nas oznacza, że czujesz dyskomfort, chęć ucieczki, umniejszenia, ale nie robisz tego- kontynuujesz to, co robiłaś, uczysz się tym cieszyć, coraz śmielej to pokazywać, przyjmować ciepłe słowa na swój temat.

Po jakimś czasie dawny, destrukcyjny impuls wystygnie, a Ty z o wiele większą śmiałością będziesz realizować się w tym, co jest dla Ciebie ważne, będziesz pozwalać sobie na to, by być sobą.

Tak właśnie wracasz do siebie. Tak właśnie łączysz się ze swoją kompletnością i nią żyjesz.

I tak się dzieje.

————♥

By blisko i głęboko przyglądnąć się i uleczyć ranę, która ciąży nam przez calutkie życie, destrukcyjnie wpływa na wszystkie obszary życia- Matczyną Ranę- zapraszam Cię na cykl warsztatów ‘Matczyna Rana’.

Ten cyklo- kurs poprowadzę tylko ten jeden raz. Każdy uczestnik otrzyma całość materiałów i nagrania dla siebie na zawsze. Możesz więc z nimi pracować jeszcze wielokrotnie, wracać, zgłębić.

Na ten kurs mamy 200 miejsc na platformie, z czego na dzień dzisiejszy zostało nam 70.