Po miesiącu spędzonym na Bali, przeniosłyśmy się wraz moją 6-cio letnią córeczką na Lombok.
Te dwie sąsiadujące ze sobą wyspy, ku mojemu zaskoczeniu, niosą w sobie zupełnie odmienną, wyraźnie odczuwalną energię.
Bali jest słodkie, przytulne…wszystko tam wręcz zaprasza, by ponownie przybyć i się mięciutko ugościć…Bali rozpieszcza swą magią, artyzmem, kreatywnością, pięknem…wsiadasz na scooter i z szerokim uśmiechem oraz poczuciem całkowitego bezpieczeństwa- mkniesz przez rażące soczystością ryżowe pola.
Lombok…to już zupełnie inna historia…
Jest piękny, oh jak piękny, ale…już przy pierwszych kilku krokach wyczuwasz pewnego rodzaju szorstkość, dzikość, które napawają czujnością wraz z ulatniającym się balijskim bezpieczeństwem…
Lombok czaruje Cię błękitem pustych plaż, błyszczącym piaskiem…zachęca jasnożółtymi ananasami i wszechobecnymi, uśmiechającymi się do Ciebie kokosami.
Kiedy jednak pytasz o wypożyczenie scootera i co więcej- o potwierdzenie kilkunasto-kilometrowej trasy do jednej z pobliskich atrakcji- spoglądają na Ciebie badawczo próbując wyczuć czy oby na pewno pytasz na poważnie…
Nie rozumiałam…ale…jak wszystko w życiu- raz doświadczone- staje się Twoją kolejną mądrością…
Tak więc i my, dziś o poranku, niczym skowronki wskoczyłyśmy na motor, by przebyć ponad 50km do cudu natury- kaskadowego wodospadu Air Tejrun Benang.
Już po pierwszych kilku minutach trasy zaczęłam wyczuwać w sobie jakieś dziwne, dawno zapomniane napięcie.
Co jest…?- pytam samą siebie…i zauważam, że wokół nas nie ma nikogo kto świeciłby swoją białą- w porównaniu do lokali- skórą.
Jedziemy dalej…im dalej od naszego hotelu, tym więcej kamienisto wyboistych dróżek, machających do nas z ulicy dzieci i spojrzeń przejeżdżających na swoich maszynach mężczyzn.
Zatrzymałam się i ciasno owinęłam sarongiem. Po co kusić los- pomyślałam…
Ta opowieść nie ma żadnego kulminacyjnego punktu, nie zmierza do żadnego mrocznego wydarzenia, czy też oświecającej historii.
Jest jednak refleksją o pięknie różnorodności życia…o wzbudzanych w nas emocjach, poczuciu komfortu i iluzorycznym braku bezpieczeństwa…
Czy to Lombok, Bali czy inna okolica…czy to Twoje osiedle, miasto, rodzinny dom…- w każdym z tych miejsc wyczuwamy pewną inność, która może przyciągać lub też odpychać swą atrakcyjnością.
Podróże przenoszą w sobie wielość odkrywanych skarbów…moją osobistą refleksją jest to, iż każde nowe, zwłaszcza tak różne od domowego środowiska otoczenie- początkowo przeszywa mnie dyskomfortem oraz chęcią ucieczki.
Podobnie jest w życiu…być może też się z tym identyfikujesz..?
Dyskomfort ten nie jest jednak niczym złym…jest jedynie chwilową niepewnością, utratą pozornie posiadanej kontroli, która często skutecznie potrafi zahamować nasze dalsze eksploracje.
Kiedy jednak dasz sobie szansę i poczekasz…być może- podobnie jak Ja- już za chwilę odkryjesz, że po drugiej stronie owego lęku, kryje się spora dawka ekscytacji, ciekawość i nowa świeża perspektywa.
Osobiście, czy to podróż na drugi koniec świata, czy też nowa sytuacja w domu, pracy czy relacji- uwielbiam otwierać się w dyskomforcie na nowe…a radość z nowopoznanego doświadczenia znacznie przewyższa jakikolwiek stres związany z wychodzeniem ze strefy komfortu.
Nie wiem kim Jesteś, jak żyjesz, co Cię bawi, co ekscytuje…
Podejrzewam jednak, że miewasz takie chwile, gdy zniewolona lękiem przed nowością rezygnujesz- odbierając sobie tym samym szansę na kolejną radość tego cudownego życia. Podejrzewam też, że nosisz w sercu marzenia, piosenkę Twojej stęsknionej za Tobą Duszy…
Po drugiej stronie wszelakiego ograniczenia kryje się wolność…
Wolność ta to poczucie, że niebo nie ma limitu, to życie tak jakby wszystko było Ci dane w darze, który możesz przyjąć lub odrzucić…
Nie lękaj się więc Kochana, nie zwlekaj, nie uciekaj…
Czuj to co czujesz i krocz śmiało w kierunku tego, do czego lgnie Twoje piękne, pragnące pełni życia serce!
Za rok, może dwa- gdy będzie nam dane ze sobą obcować- być może opowiesz mi jak cudownie jest żyć życiem, w którym otwierasz się na wszelakie nowe, podszyte słodyczą ekscytacji ziemskie opowieści…
Po prostu- Staw się do życia, bo to właśnie tutaj znajduje się Twój cud do odkrycia…♥
och jakie prawdziwe…to po prostu mniej turystyczna wyspa z naturalną powściągliwością wobec obcych (was) jaką mamy w genach jako gatunek ludzki …póki nie doświadczymy że inność jest bezpieczna… i nawet cenna …bo daje nowe możliwości -czego doświadczyli Balijczycy…niesamowite jak mentalność ma wyraźną granicę…czasem wyznacza ją mur,czasem granica, a czasem woda…a wszystko jest w doświadczaniu lub braku doświadczania…Pięknego pobytu
Piekne slowa.Jestes wspaniala kobieta.pozdrawiam.