Dziś nieco w innym ujęciu. O lęku, bo on ma wiele twarzy, potrafi zaczaić się na mozaice nierozpoznanych jeszcze form i barw. Potrafi być wspierający, gdy motywuje lub wyznacza kierunek, kiedy wiesz- że irracjonalne lęki potwierdzają, że to ‘coś’ jest najprawdopodobniej dla Ciebie. Po jego drugiej stronie, bowiem, kryje się spełnienie, lecz przekonasz się o tym dopiero, gdy w niego wejdziesz, gdy wymienicie razem spojrzenie, gdy go prawdziwe zobaczysz. Lęk od zawsze towarzyszył mi w życiu intensywnie, ale przyszedł czas, gdy przestałam uciekać i zaczęłam go rozumieć. Dziś, między innymi w ramach programu ‘Od lęku do zaufania’ dzielę się tym zrozumieniem i pokazuję jak zaprzyjaźnić się z lękiem, niepokojem, z tym ciągle obecnym stresem. Pozwól, że Ci teraz opowiem o jednej z jego często doświadczanych odsłon.

Jest taki lęk, który podszywa niepokojem, bo… tak chciałabyś zrobić wszystko, by oni byli zadowoleni, by nie rozczarować. Ten lęk nosi szaty wzniosłego kamuflażu. Zwie się on dobrocią- bo przecież to takie zacne i dobre, by chcieć, żeby inni byli zadowoleni. Dlaczego jednak to tak stresuje, dlaczego to tak męczy, przyprawia o skręt żołądka…?

Kiedy czynimy coś z serca, serce nas porywa i nie ma w tym oczekiwań czy presji. Kiedy lęk podszywa się za serce- Twoje działania otula nie spokój i zaufanie, lecz desperacja. Tak bardzo się boisz, że mogłabyś kogoś rozczarować czy zawieźć, że mogłabyś w ich oczach okazać się uzurpatorką, czyli tą która oszukuje, gra kogoś innego by coś zyskać, by się przypodobać.

Mechanizm ten, choć stosunkowo prosty w opisie- w rzeczywistości bywa trudny do rozpoznania, idzie w parze ze wstydem i wiąże z elementem auto sabotażu: obawiasz się rozczarować, więc podświadomość blokuje Cię przed byciem blisko, wyeksponowaniem siebie czy wchodzeniem w różne dające Ci spełnienie działania. To tak jakby dwie przeciwstawne wewnętrzne siły ciągnęły Cię w dwóch kierunkach. Czujesz to wewnętrzne rozdarcie…?

Ponadto- choć boisz się rozczarować i świadomie robisz wszystko, by do tego nie dopuścić- podświadomie dążysz do powielenia tego schematu. W ten sposób, gdy już kogoś zawiedziesz- ponownie możesz spocząć i utwierdzić się w przekonaniu o tym, że nie warto, że Ty sama nie Jesteś warta.

Być może jest to bliskie i Tobie…

Pozwól, że pokrótce opowiem o ranie, co od dziecka mieszka gdzieś w Tobie. Pozwól, że nawiążę do Matczynej Rany. To tam się wszystko zaczyna, to tam kryje się początek tego lęku.

Być może, jako malutka dziewczynka uwierzyłaś, że gdy Ci coś nie wychodzi- pewnego rodzaju niezadowolenie okazuje najważniejszy składnik Twego dziecięcego świata- Twój rodzic.

Może powtarzał, że nic się nie stało, ale Tobie brakowało tego docenienia, pełnego dumy spojrzenia, słowa pochwały, zauważenia- o które już wtedy nauczyłaś się zabiegać.

A może było to jeszcze głębiej…? Może coś w Tobie uwierzyło, że Jesteś problemem i powinnaś robić wszystko, by być tą dobrą dziewczynką, by ktoś nie żałować, że Jesteś…?

Niezależnie od formy Twojego ‘być może’…. nauczyłaś się jednego, że straszne jest rozczarowywać.

Osobiście, najgorszą dla mnie formą rozczarowania, był moment, w którym ktoś zaczynał sobie robić nadzieje co do mojej osoby, a potem ten obraz pryskał na drobinki kawałków i mógł stwierdzić, że go oszukałam. Jest to typowy syndrom uzurpatorki, do której nawiązuje w swej książce ‘Nigdy dość dobra’ Karyl McBride.

‘Uzurpatorka’ zwykle ma poczucie oszustwa, nieuczciwego mówienia innym, że jest bardziej inteligentna albo dysponuje większymi umiejętnościami niż w rzeczywistości. Ambitne córki narcystycznych matek często padają ofiarą tzw. zespołu uzurpatora, ponieważ zostały wychowane w poczuciu, że nigdy nie są w niczym dość dobre. Gdy kobieta nie ma wewnętrznego poczucia wartości, uważa, że nie zasługuje na sukcesy i nie może zaakceptować wiążącego się z nimi uznania.- pisze autorka, pani McBride.

Jak wspominałam już wcześniej- mechanizmowi temu towarzyszy podświadome dążenie do tego, by nasze codzienne interakcje dążyły do rozczarowywania, burzenia swego wizerunku. Nie chcemy tego, boimy się tego i to sobie podświadomie przyciągamy. Robimy to tak długo aż w końcu się ockniemy i powrócimy do źródła, czyli do tematu Matczynej Rany.

Od czego możesz zacząć:

Przede wszystkim od samoświadomości. Rozpoznaj czy ten mechanizm jest Ci w Twoim życiu znany, czy go w sobie rozpoznajesz.

Następnie poczuj to, czego się boisz. Poczuj jak smakuje to, co nazywasz rozczarowaniem w oczach innych.

A potem dając sobie przyzwolenie na czucie tego w pełni- zapytaj siebie, zwróć do swojej logiki- czy cokolwiek w Twoim życiu może być rozczarowaniem, czy możesz zawodzić, czy nie jest to przypadkiem jedynie i aż- pusta myśl, której tak bardzo się w sobie boisz? Jak by to było gdybyś nie brała jej pod uwagę? Na co byś sobie wówczas przyzwalała, po co sięgała, co realizowała?

Odkrywaj siebie prawdziwą, odkrywaj tą miłość, która jest zawsze gdy staniesz oko w oko z lękiem. Czy może być coś piękniejszego niż bycie ze sobą, dla siebie, w obliczu lęku- wyjątkową i prawdziwą?

———————–♥

Moja książka ’Bogaty Budda. Bierz z życia to, co najlepsze’ już w przedsprzedaży!